W niedzielę 23 maja w Muzeum Powstania Warszawskiego odbyła się uroczysta gala IX edycji Nagrody im. Jana Rodowicza „Anody”. Wyróżnienia te są przyznawane osobom, które dają świadectwo o tym, co dziś znaczą pojęcia: poświęcenie, pomoc potrzebującym, zaangażowanie społeczne i braterstwo. To ludzie wyjątkowi, współcześni bohaterowie, którzy żyją obok nas. Jednym z członków kapituły nagrody jest Dariusz Karłowicz - prezes i współzałożyciel Fundacji Świętego Mikołaja.
Nagroda im. Jana Rodowicza „Anody” przyznawana jest w trzech kategoriach przez Kapitułę: Całokształt dokonań (wybitne osiągnięcia, spójna oraz konsekwentna postawa życiowa godna naśladowania); Akcja społeczna (wyróżniające się dzieło lub przedsięwzięcie społeczne zakończone sukcesem); Wyjątkowy czyn (na przykład uratowanie komuś życia).
Laureatami IX edycji Nagrody im. Jana Rodowicza „Anody” zostali: w kategorii „Wyjątkowy czyn” – Andrzej Sirowacki, „Całokształt dokonań” – Elżbieta Krajewska-Kułak, „Akcja społeczna” – Bartosz Rutkowski. Honorową Nagrodą uhonorowano Wandę Traczyk-Stawską.
Podczas uroczystej gali wręczenia nagród laudację na cześć Bartosza Rutkowskiego, laureata IX edycji Nagrody im. Jana Rodowicza „Anody” w kategorii Akcja Społeczna, wygłosił Dariusz Karłowicz - prezes i współzałożyciel Fundacji Świętego Mikołaja. Oto jej treść:
Co robi ojciec dwunastolatka, który dowiaduje się, że terroryści z Państwa Islamskiego ukrzyżowali dwunastoletniego chłopca, ponieważ był chrześcijaninem? Otóż jeśli ten ojciec jest komandorem podporucznikiem Bartoszem Rutkowskim, to działa: odchodzi na wojskową emeryturę, za pieniądze z odprawy jedzie do Iraku, a potem zakłada fundację Orla Straż, która pomaga ofiarom barbarzyńców z ISIS.
Po co Bartosz Rutkowski pojechał do Iraku? Bo chciał pomóc, ale nie chciał pomagać głupio. W Iraku zobaczył nie tylko ludzi zranionych tą potworną wojną, ale zrozumiał, co jest najbardziej potrzebne i co należy zrobić.
I zrobił. Fundacja Orla Straż pomaga ludziom skrzywdzonym przez ISIS – chrześcijanom, jazydom i muzułmanom. Celem jest powrót do normalnego życia, a więc odbudowa domów i miejsc pracy, edukacja, wsparcie medyczne, psychologiczne i finansowe. Tak, finansowe, bo czasem – co podkreśla Bartosz Rutkowski – trzeba dawać rybę. Wędka nie uratuje mieszkającej w ruinach wdowy z ósemką dzieci.
Efekty są imponujące. Odbudowano 65 domów, odtworzono 60 rodzinnych miejsc pracy (warsztatów, sklepików itp.), które jednym dały zatrudnienie a drugim niezbędne usługi. We współpracy z dwiema innymi fundacjami Orla Straż prowadzi ośrodek edukacyjny w Khanke. Pod opieką ośrodka znajduje się 350 sierot i wdowy z dziećmi. Z pomocy korzystają też młode kobiety, które w niewoli ISIS przeszły rzeczy niewyobrażalne, straszne. Tu otrzymują wsparcie psychologiczne, tu uczą się zawodu, który w przyszłości da im środki do życia.
Czytając o działalności Bartosza Rutkowskiego dowiedziałem się, że obaj jego dziadkowie walczyli w podziemiu. Jeden z NSZ, drugi w AK. Pomyślałem sobie: nich mnie ktoś przekona, że ta fundacja nie ma żadnego związku z ich służbą. Przecież wszyscy wiemy, że ma, i że obaj dziadkowie chętnie by się do Orlej Straży przyłączyli. Choć inne są miejsce i czas, ciągle przecież chodzi o to samo: o wolność, godność, solidarność i miłosierdzie.
W imieniu kapituły stawiam mocną tezę, że towarzysz broni Pana dziadków Jan Rodowicz „Anoda” byłby zaszczycony, wiedząc, że dołącza Pan do grona laureatów nagrody, której patronuje.