Rozpoznając problemy z jakimi borykają się dzieci z Ukrainy, które uciekając przed wojną trafiły do Polski, szybko zorientowaliśmy się, że jedną z najpilniejszych potrzeb jest profesjonalna pomoc psychologiczna. O sytuacji dzieci i problemach z jakimi się borykają porozmawialiśmy z Paniami Marianną Fedorovych i Tetianą Gera – terapeutkami w psychologicznej Przystani Świętego Mikołaja, którą tworzymy z warszawskim stowarzyszeniem Intra.
Fundacja Świętego Mikołaja, dzięki wsparciu od Fondation de France, w maju 2022 r. uruchomiła działanie poradni psychologicznej dla dzieci i młodzieży z Ukrainy, które w wyniku wojny znalazły się w Polsce.
Dzięki naszym darczyńcom, pomoc psychologiczną i opiekę wykwalifikowanych pedagogów oferujemy dzieciom także w każdej z 32 Przystani Świętego Mikołaja. Dziękując za tą wspaniałą pomoc, czujemy się w obowiązku informować Państwa z jak dużymi problemami mierzą się dzieci uciekające przed wojną.
Marianna Fedorovych i Tetiana Gera, terapeutki pomagające dzieciom w poradni współpracującego z nami Stowarzyszenia Intra, opowiedziały nam o swojej pracy. Obie są uchodźczyniami z Ukrainy, od lat pracującymi z dziećmi w kryzysie psychicznym. Prezentujemy Państwu pierwszy fragment tej rozmowy.
Jakie dzieci zgłaszają się do Pań najczęściej, w jakim są wieku, jakiej płci, z jakim problemem przychodzą?
Marianna Fedorovych: Zebrałam już trochę doświadczenia, bo pracuję w Przystani Świętego Mikołaja od początku lipca. Wcześniej, już w Polsce także pracowałam z ukraińskimi dziećmi, ale w innym mieście – w pięciu szkołach podstawowych i w dwóch liceach. Łącznie miałam pod opieką 180 dzieci z Ukrainy. Najpoważniejsze były problemy związane z integracją. Dzieci w traumie nie są chętne by się kontaktować z rówieśnikami, jest im bardzo trudno wchodzić w relacje. Próbowaliśmy robić grupy dla Ukraińców, ale oni nie chcieli się poznawać i integrować. Przychodzili rodzice i często właśnie z tym samym problemem – trudności w integracji. Dzieci nie chcą chodzić do szkoły, błagają o to, żeby zostać w domu, nawet ucząc się zdalnie, byle tylko nie musieć tam iść. Z mojej grupy, 180 dzieci, aż około 120 miało tego rodzaju problemy. Te którym integracja przychodzi łatwiej to mniejsze dzieci, do 11 roku życia. One integrują się znacznie szybciej niż starsze nastolatki. Ci nie mogą się odnaleźć, nie poznają nowych ludzi, nie kontaktują się ze sobą. Nawet osobowości dotąd ekstrawertyczne, zapadają się w sobie.
W Przystani Świętego Mikołaja w Warszawie 85% moich pacjentów to nastolatki właśnie od 11 roku życia. Zacznę od tych młodszych. Ich problemy są bardzo niełatwe do rozwiązania, bo obejmujące całe rodziny. Na dzieciach odbija się to, że wychowują się w rozłączonych rodzinach, tęsknią za ojcami, dużo czasu spędzają same, ich mamy często borykają się z przewlekłym stresem. Mam też dzieci, których ojcowie zginęli na wojnie, a więc muszą mierzyć się z żałobą.
Największa grupa jaką się opiekujemy to nastolatki i młodzież. Problemy z integracją społeczną są notoryczne. Bardzo dużo młodych ludzi dokonuje samookaleczeń. Mam pod opieką cztery osoby po próbach samobójczych. Dzieci, które tną szyję, brzuch, nogi, ręce… Takich dzieci od lipca przyszło do mnie już 25. To dla mnie bardzo trudny temat, przepraszam, że to mówię, ale w okropnym stanie jest psychiatria dziecięca w Polsce. Głównie mam na myśli szpitale psychiatryczne. Moje doświadczenie z Ukrainy jest takie, że psycholog pracuję w ścisłym i częstym kontakcie z lekarzem psychiatrą. Dyskutujemy o potrzebie zwiększenia czy zmniejszenia dawki leków. Tutaj nie miałam takiej możliwości. To jest duży problem. Wiele dzieci dziś ma depresję i ma trudności ze wstawaniem z łóżka. Ja sama jestem matką nastolatka. Mój syn ma 14 i pół roku, jest zdrowym chłopcem, ale teraz potrafi czasem trzy dni nie wstawać z łóżka. Co mówić o dzieciach rodziców, którzy nie są terapeutami i nie wiedzą jak dziecku pomóc?
Jak mogą Panie porównać pracę z dziećmi i młodzieżą w normalnych warunkach z tym z czym mamy do czynienia po wybuchu wojny?
Marianna Fedorovych: Nawet trudno znaleźć słowa, żeby to opisać jak bardzo wojna zmieniła dzieci. Nawet po ukraińsku. Wszystko się zmieniło. Dzieci są zupełnie inne. W krótkim czasie małe dzieci zaczynają nagle zachowywać się jak starsze nastolatki, przechodzą coś w rodzaju przyspieszonego dorastania. Z takim ogromnym trudnym doświadczeniem przybyło im 5 lat w kilka tygodni. Z drugiej strony, mamy tutaj pod opieką także nastolatki, które zachowują się jak małe dzieci. Dodatkowo niczego nie oczekują, nie chcą żyć, redukują swoje potrzeby do jedzenia. Zachodzi daleko idąca infantylizacja. Żadne z dzieci, którymi się teraz zajmuję, nie przypomina mi dzieci, którymi zajmowałam się w Ukrainie. Miałam wśród pacjentów jedną dziewczynkę, z którą pracowałam, która przypomniała mi tamtą wcześniejszą pracę. Okazało się, że nie jest uchodźcą, że mieszkała w Warszawie jeszcze przed wybuchem wojny.
Tetiana Gera: Swoje żniwo zbiera tzw. PTSD, którego w normalnych warunkach u dzieci nie spotyka się tak często. Post-trauma stała się osobnym zaburzeniem: dzieci nie śpią, nie jedzą, nie rozmawiają, chowają się, zasłaniają okna jak przy klinicznej depresji, ale do tego są flashbacki, ciągłe nawracanie wspomnień doświadczeń traumatycznych. Takie zaburzenie samo w sobie jest trudne, ale drugi etap post-traumy to wydobywanie na wierzch wszystkich traum z życia, nawet tych, których dziecko nie pamiętało już z bardzo wczesnego dzieciństwa. Problemy się nakładają. Post-trauma uruchamia bardzo wiele mechanizmów związanych ze współuzależnieniem. Na Ukrainie pokutuje wychowanie w „starym stylu”, na przykład zmuszanie dziewczynki do roli służebnej, wykształca się wyuczona bezradność. Kiedy takie rzeczy zaczynają się łączyć, dochodzimy do punktu, w którym taka osoba nie jest już w stanie zająć się sama sobą – ma problemy z podstawowymi czynnościami, z ubieraniem się, sprzątnięciem swoich rzeczy… To jest schemat. Post-trauma uruchamia współuzależnienie, a to uruchamia wyuczoną bezradność.
Drugi temat to kryzys identyfikacji. Dzieci nie wiedzą jak odpowiedzieć na pytanie: kim jestem? Przenosi się z jednego kraju do innego, wszystko odbywa się pod ciśnieniem, spotyka mnóstwo osób które oczekują, że się natychmiast zintegruje i zacznie mówić w innym języku. To jest część problemu z tym, że nastolatki nie chcą chodzić do szkoły – one nie chcą mówić w innym języku. Nie chodzi tylko o język polski. Mam dzieci rosyjskojęzyczne ze wschodu, które nie chcą mówić po ukraińsku, choć czują się Ukraińcami. Chcą rozmawiać w języku swojej mamy, swojego taty. Z kolei dzieci ukraińskojęzyczne potrafią odrzucać wszystko co związane z Rosją, z językiem włącznie. Zaczynają się kłótnie. ten kryzys identyfikacji da o sobie znać jeszcze w przyszłości.
Czy zjawisko przemocy w domach jest narastające?
Tetiana Fedorovych: Tak. Dlatego tak ważne, żeby pracować z rodziną nie tylko z dziećmi. Sytuacja uchodźcza wpływa na wzrost problemów małżeńskich. Coraz więcej dzieci lepiej czuje się w przedszkolu niż w domu. Zaczynamy pracować z mamą, a okazuje się, że mama nawiązała tutaj nowy związek. To współuzależnienie, o którym wcześniej mówiłam daje o sobie znać bardzo silnie. Potrzeba wsparcia, opieki, błędnie odbierane sygnały, iluzja tymczasowego bezpieczeństwa… Kobiety są otoczone ofertami pomocy, potrafią źle odczytywać sygnały, a nowy związek jawi się jako „nowa perspektywa”, jako odcięcie się od tego co zostało za wschodnią granicą. Sytuacje rodzinne komplikują się. To będzie rosnący problem. Ciężko założyć, że sytuacja w tym względzie będzie się poprawiać.
W psychologicznej Przystani Świętego Mikołaja przeprowadzono już 1135 godzin nieodpłatnych sesji terapeutycznych w języku ukraińskim.
Aby skorzystać z nieodpłatnej terapii w języku ukraińskim w ramach działania Przystani Świętego Mikołaja prosimy o bezpośredni kontakt z naszym partnerem Stowarzyszeniem Intra: dlaukrainy@stowarszyszenieintra.org.pl