Wojna w Ukrainie trwa już rok. Zabrała dzieciom to wszystko, co kochały, co sprawiało, że były szczęśliwe. Zapraszamy do przeczytania listu dziewczynki, która była podopieczną naszej Świetlicy. W marcu 2022 roku placówka została zrujnowana, jednak nasza pomoc nie ustaje.
„Dziś jestem daleko od domu, nie słyszę już głośnych wybuchów i dźwięków syren przeciwlotniczych. Ale moje serce na zawsze pozostało w najwspanialszym mieście na Ziemi – w Mariupolu.
Z każdym rokiem Mariupol stawał się coraz piękniejszy. Powstały nowe boiska sportowe i place zabaw, remontowano szkoły i przedszkola. W Mikołajki w Mariupolu przed Teatrem Dramatycznym ozdabiana była niezwykła choinka, uważana za jedną z najpiękniejszych w całej Europie. Moim ulubionym miejscem do odpoczynku, które odwiedzaliśmymy całą rodziną był park „Tęcza” (Веселка). Razem z moim młodszym bratem i przyjaciółmi uwielbialiśmy bawić się na placach zabaw w tym parku, huśtać na huśtawkach, a potem kąpać w fontannie. Nasz dom położony jest na lewym brzegu miasta, niedaleko zakładów Azowstali, dziesięć minut na piechotę od Morza Azowskiego. Latem każdego dnia chodziliśmy z mamą nad morze. Morze Azowskie jest bardzo ciepłe, a to dlatego, że jest dość płytkie. Razem z braciszkiem karmiliśmy mewy, które nas się w ogóle nie bały i jadły nam niemalże z ręki. W Mariupolu miałam wielu przyjaciół, z którymi lubiłam spędzać czas. Wydawało mi się, że tak będzie zawsze.
Nasze życie zmieniło się rano 24 lutego, gdy wszystkich obudziły wybuchy. Ziemia się zatrzęsła, dzieci płakały. Mama powiedziała mi, że właśnie zaczęła się wojna. Wszyscy przeprowadzili się do piwnic, gdzie było zimno i okropnie. Wody w kranach już nie było, dlatego ludzie zaczęli spuszczać wodę z grzejników i używać jej do picia. W czasie bombardowań z nieba spadały kule ognia – płomienie wpadały do budynków przez okna, które stłukły się od wybuchów i tak rozpoczynały pożary. Mieszkańcy tak, jak mogli, próbowali samodzielnie gasić ogień.
Udało się przeżyć tylko tym, którzy ukrywali się w piwnicach. W marcu zmarł mój dziadek. Dostał ataku serca w trakcie potężnych bombardowań. Bardzo wielu naszych sąsiadów zginęło lub zostało rannych.
Praktycznie wszystkie budynki w pobliżu naszego domu zostały zniszczone. Spłonęła również Świetlica Świętego Mikołaja, do której chodziłam z siostrą na lekcje malowania. Pani Katia (Kateryna Sukhomłynowa) częstowała nas ciasteczkami i herbatą. Dla starszych dzieci prowadziła kursy pierwszej pomocy. W czasie wojny Pani Katia uratowała wielu ludzi, udzielała pierwszej pomocy, zawoziła do szpitala, rozdawała leki i jedzenie potrzebującym.
Pomoc dzieciom z Ukrainy nadal jest bardzo pilnie potrzebna, a potrzeby z biegiem konfliktu zmieniają się, ale nie maleją. Wszystkich, którzy chcą pomagać razem z Fundacją Świętego Mikołaja zapraszamy do wpłat poprzez formularz znajdujący się pod artykułem lub bezpośrednio na konto:
odbiorca: Fundacja Świętego Mikołaja
numer konta: 37 2130 0004 2001 0299 9993 0002
tytułem: darowizna na pomoc dzieciom z Ukrainy